Absynt – legendarny napój alkoholowy, którego produkcja i sprzedaż przez szereg lat była w Europie surowo zabroniona.
Głównym składnikiem jest fenkuł – stąd silny aromat i smak anyżu.
Z zamiarem stworzenia eliksiru leczącego przeróżne choroby, w XVIII wieku skomponował go w Szwajcarii francuski lekarz dr Ordinarie. Początkowo sprzedawano go tylko w aptekach. Charakterystycznego gorzkiego smaku nadaje mu zioło: bot. łac. – artemisia absinthium.
Dopiero później odkryto, że roślina ta zawiera także trujący środek (thujen) działający paraliżująco na system nerwowy, mający halucynogenne działanie podobne do haszyszu. Dlatego wtedy Absynt słusznie nazywano narkotykiem dla ubogich.
W pierwotnej postaci zawierał 80 mg tej trucizny na 1 litr. Zwano go też zieloną wróżką, bo takaż wróżka pojawiała się w erotycznych imaginacjach u osób nadużywających owego napoju.
Było nie było już wtedy sprzedawany był w wersji o zawartości 50 – 72% alkoholu.
Ówcześni lekarze przypisywali mu wszystko co złe, włącznie z przyczyną ślepoty, gruźlicą i szerzeniem się chorób wenerycznych.
Był tak popularny, że nie nadążano z jego produkcją. Stąd powstały liczne podróbki, często w zanieczyszczonej postaci i bez właściwej destylacji. Z dzisiejszego punktu widzenia, to właśnie te "nieczystości" były powodem licznych zatruć niszczących zdrowie, a nie sam czysty trunek.
Ponieważ owo „ziółko” wywoływało kolorowe halucynacje - głównie niebieskie i zielone, historycy sztuki uważają, że tzw. niebieski okres twórczości Pabla Picassa zawdzięczamy upodobaniem malarza do tego trunku. Również i inni malarze jak: Degas, van Gogh oraz Toulouse – Lautrec, który zmarł w wieku 37 lat skutkiem zatrucia Absyntem, nie byli wolni od jego wpływu na swoją twórczość.
Ernst Hemingway zestawił drink, który sam nazwał: „śmiercią po południu”. Składał się on z 400 ml Absyntu, szklanki Szampana i dwóch kostek lodu. Jak wiemy Hemingway zginął śmiercią samobójczą strzelając do siebie z broni myśliwskiej, po potężnej dawce alkoholu. Tym razem jednak winna była Whiskey a nie Absynt.
Wiedziano, że rujnuje zdrowie i niesie za sobą krzywdę wielu rodzin. Podjęto przeciw niemu energiczną walkę. Zakaz produkcji i sprzedaży Absyntu po raz pierwszy wprowadzono w 1905 roku w Belgii. Za przykładem Belgii w kolejnych latach poszły pozostałe kraje Europy.
Kroplą, która przepełniła przysłowiową szalę goryczy i doprowadziła do zakazu, było tragiczne zdarzenie z 1905 roku. Pewien szewc będący ojcem szwajcarskiej rodziny, w amoku spowodowanym wypiciem dwóch szklanek Absyntu, zastrzelił żonę i dwie maleńkie córeczki, kończąc ze sobą śmiercią samobójczą. Kuriozalnym okazał się nie być fakt, że wybuch wściekłości spowodowała żonina odmowa wyczyszczenia mu butów, co zupełnie inne zdarzenie. Mianowicie kiedy już „ukarał” całą rodzinę za nieposłuszeństwo żony, i chciał się zastrzelić, nie był w stanie tego dokonać, bowiem lufa posiadanego wojskowego muszkietu okazała się być tak długa, że kiedy mierzył w samego siebie, nie był w stanie dosięgnąć do spustu. Ponieważ powzięte postanowienie było niezachwiane, aby wykonać zamiar, odpiłował kawałek lufy i dokończył dzieła. Badający sprawę psychiatrzy stwierdzili, że na tak diabelski pomysł, denat mógł się zdobyć dopiero po wypiciu Absyntu, i że to ony alkohol właśnie był motorem całego tego szatańskiego pomysłu.
Ponieważ pod wpływem tragicznej chwili nikt się nie zastanawiał nad słusznością tej nowej teorii, na wszelki wypadek i dla świętego spokoju, powszechnie zaczęto wprowadzać restrykcyjne zakazy produkcji i sprzedaży Absyntu.
Nam na pamiątkę pozostało powiedzenie, że ktoś „pije jak szewc”, albo „dostaje szewskiej pasji”. No i proszę, ile to psów od lat wieszamy na niewinnych rzemieślnikach, i to w imieniu wróżki, która przeważnie bywa symbolem dobroci?
Zakaz zniesiono w Europie dopiero 1998 roku.
Jak już wspomniano, obecny świat medyczny doszedł do wniosku, że to nie sama wysoka wówczas zawartość środka halucynogennego była przyczyną szkód zdrowotnych, co ogromna podaż trunku wątpliwego pochodzenia.
Absynt produkowano wszędzie i z "czego się dało". Stąd zawierał nawet kuriozalne domieszki. Kto wpadł w jego zaklęty krąg, temu było wszystko jedno skąd pochodził.
W pewnym sensie można by dokonać porównania, że na owe czasy był swego rodzaju dopalaczem, o którym wiedziano, że szkodzi, ale jednocześnie w tajemnicy go uwielbiano.
Ze sklepów monopolowych znamy wywieszkę oznajmiającą, że alkohol szkodzi zdrowiu. Jak do tej pory nie udało mi się stwierdzić aby ta odkrywcza przestroga kiedykolwiek odwiodła kupjących od lady.
Na nowy dzisiejszy rynek wprowadzono oczyszczony i kontrolowany Absynt, mający prawo zawierać maksymalnie 10 mg tego piekielnego preparatu na 1 litr.
Tyle krótka ale treściwa historia.
Jak radzi Aliosza Awdiejew z krakowskiej Piwnicy Pod Baranami: „wódka jest przyjaciółką człowieka, tyle że nie wolno w niej zakochiwać się”.
Święte słowa!
Tadeusz Gwiaździński.
O kulinarnych rarytasach między Bałtykiem a Adriatykiem. Czasami na temat reszty świata też. Blog dla osób, którym gotowanie sprawia przyjemność.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Gruszka pod Gorgonzolą. Typowa przystawka w porze jesieni.
Słodka gruszka w połączeniu ze słonym smakiem pleśniowego sera Gorgonzola idealnie pasują ze sobą tworząc wspaniałe małe danie. Idealna atra...
-
Porady dla mających problemy z pieczeniem ciast drożdżowych. Kolejna powtórka na życzenie czytelniczek. Ostatnio była publikowana w połowie ...
-
Ze względu na białe mięso królik zaliczany jest do drobiu. Spotkałem się też z twierdzeniem, iż to dlatego, że dzieci wierzą w wielkanocnego...
-
- nie jeden smakosz marzy o tym aby móc choć raz skosztować tego „prawdziwego” tatara z koniny Tatar - potrawa podawana na zimno, ...
Święte słowa.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
mam takie literackie marzenie, żeby napić się Absyntu :)
OdpowiedzUsuńpiłam,jakoś nic nie widziałam po tym...troche spokojniejsza byłam ..:)
UsuńBo ten Absynt, który dzisiaj oferuje rynek to nie jest ten sam wyrób, którego podaży kiedyś zakazano.
UsuńDarku! Ty jako zawodowy barman, wiesz to najlepiej :-) Uściski.
OdpowiedzUsuńHalo Zielone-buty! W pierwszych słowach mego listu, witaj w Mojej Kawiarence :-) Nie chcę Cię odzierać z marzeń, ale ten cały okrzyczany absynt smakuje jak paląca w buzię anyżówka. Pokazany na zdjęciu ma 55%. Kupiłem go dobre 5 lat temu. Ubyło bardzo mało.
Mnie nie podchodzi, i czasem tylko podaję go zaciekawionym gościom.
Tak, że wiele nie tracisz, pozostając tyko przy marzeniach.
Pozdrawiam Tadeusz
PS. do Zielonych-butów!
OdpowiedzUsuńZaraz kiedy cofnięto zakaz produkcji i handlu Absyntem, jak grzyby po deszczu, we wszystkich krajach zaczęły powstawać Absynt-Bary. Otoczony sławą i tajemniczą mgiełką trunek, początkowo przyciągał tłumy. Obecnie popularność mocno przysiadła. Sensacyjna ciekawość została zaspokojona, a paląca w buzię ostra anyżówa, nie przynosiła żadnych sensacji poza uszczupleniem kieszeni. Właściciele tych barów mieli nadzieję być na fali przez wiele lat. Tym czasem, chyba piwne puby cieszą się dzisiaj wiekszą frekwencją, od tych okrzyczanych z Absyntem. Nie mam dostępu do danych statystycznych, i to jest moje czysto subiektywne odczucie. Mam nadzieję, że zwolennicy napoju nie pogniewają się na mnie za tą opinię :-)
No i kolejna ciekawa opowieść. A ja, zamiast pić, wolę patrzeć, ja Johnny Depp sobie popija absynt w wannie ("Z piekła rodem") - wystarczająco upajające :D
OdpowiedzUsuńAeshno! Masz rację, że tego nie pijesz. Może nie dlatego, że szkodziu, tylko ja też w tym nie widzę niczego pociągajacego, poza mgiełką tajemniczości. Kupiłem z ciekawości i trzymam tylko dla gości. Mi jakoś to nie wchodzi.
OdpowiedzUsuńHaszysz nie posiada właściwości halucynogennych.
OdpowiedzUsuńDziękuję za uwagę. Cytowałem za źródłem. Skonsultuję ze znajomym anestezjologiem.
OdpowiedzUsuńPrzepraszan nadawcę poprzedniego komentarza za przypadkowe skasowanie jego uwagi na temat prostytutek, które Absyntem w szachu trzymały swoich stręczycieli. Chciałem poprawić swój błąd, i wykasował mi się nie ten komentarz co trzeba.
OdpowiedzUsuńOdpowiedź w sprawie haszyszu.
OdpowiedzUsuńPo konsultacji z trzema anestezjologami i jednym psychiatrą, haszysz jak najbardziej, i bez wątpienia ma działanie halucynogenne. Siła jego oddziaływania na organizm jest mocno powiązana z indywidualną podatnością.
Mimo wszystko dziękuję za uważne przeczytanie tekstu :-)
THC zawarte w haszyszu nie jest halucynogenem i nie wiem skąd takie rewelacje.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, thc zalicza się do psychodelików.
UsuńWitam.
OdpowiedzUsuńJa pijam Absynt przynajmniej raz do roku, Czeski jest smaczniejszy, a Holenderski mocniejszy.
Osobiście preferuję "zwyczajne" zielone jego wersje, i zwyczajowo 86%.
Te lżejsze to nie Absynt, tylko jakieś jego podróbki. Dobry absynt musi mieć przynajmniej te 80%..!
Pozdrawiam :)
W sprawie THC.
OdpowiedzUsuńOpieram się na informacjach znajomych mi medyków.
BiT!
Ho ho! Ja akurat unikam każdej wersji, bo mi nie smakuje w żadnej postaci :-(
piłem i żyję, moja chciała na balkon wyjść którego nie ma, ale ja wiem czy to tylko wina absyntu?:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ten brakujacy balkon, to był niski parter :-)
OdpowiedzUsuńa znajomi medycy to niby skąd mają takie info, z autopsji? :)
OdpowiedzUsuńJeden z nich jest światowej klasy anestezjologiem, który udziela znieczulenia pacjentom, nie mającym szans przeżycia normalnej narkozy. Drugi kieruje oddziałem intensywnej terapii w bardzo dużym szpitalu. Trzeci specjalizuje się w leczeniu osób uzależnionych od środków odurzających.
OdpowiedzUsuńJak wspomniałem. Siła oddziaływania haszyszu, w dużej mierze zależy od indywidualnej podatności oraganizmu.
Nie wiem o co chodzi z tym haszyszem. Po THC rzeczywiście można mieć halucynacje, lecz zdarza się to bardzo rzadko, trzeba przyjąć ogromna dawkę, a nawet wtedy te halucynacje są niezbyt intensywne (wiem z doświadczenia). Więc mówienie, że halucynogenne składniki absyntu mają działanie podobne do haszyszu, dla mnie znaczy tyle, że NIE mają.
OdpowiedzUsuńMoże Pana koledzy anestezjolodzy mają wybitną wiedzę, jednak informacja którą Pan tu podaje jest dla nie używających haszyszy bez znaczenia, a dla tych którzy go palą co najmniej kontrowersyjna. Po prostu teoria trochę się tu mija z praktyką ;)
OdpowiedzUsuńDyć piszę, że reakcje organizmu ludzkiego na hasz, są bardzo zróżnicowane. Nie mniej działanie halucynogenne ma miejsce.
OdpowiedzUsuńMoże to kiepskie porównanie i bez żadnej aluzji (!) ale np. osoby często spożywajace alkohol, słabo reagują na narkozę z zastosowaniem eteru.
czemu ta zielona strona, pisze o zielonych wrozkach w zielonych butelkach na zielonej stronie na ktorej znajduje sie naga zielona wrozka w butelce ?
OdpowiedzUsuńBrak tylko akompaniamentu w postaci piosenki "zielono mi" :-)
OdpowiedzUsuńnależało by w tym miejscu dodać link www.absynth.pl :D
OdpowiedzUsuńtaka wróżka
Fenkuł? Koper włoski był tylko dodatkiem aromatycznym, absynt to przede wszystkim piołunówka!
OdpowiedzUsuń"...mający halucynogenne działanie podobne do haszyszu." No to się uśmiałem. Haszysz i halucynajce, hmm... może nie dostawałem dobrego staffu ale... Pisząc takie brednie jestem pewny, że nie wiesz co jest główną substancją aktywną w haszyszu, a więc jest to THC (wydaje się takie oczywiste ale chyba nie dla Ciebie) która jest substancja psychodeliczną lecz nie halucynogenną. Te dwie "rzeczy" nie zawsze idą ze sobą w parze. Następnym razem radzę troszkę poczytać, bądź spróbować wiedzy praktycznej (nie namawiam ;) ) nim znów wpadniesz na pomysł wypisywania takich bredni. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFaktyczny skład był znany tylko jego twórcy.
OdpowiedzUsuńW tamtych czasach powstały też liczne inne "likiery", a niektóre z nich przetrwały nawet do dzisiaj. W ich wskład wchodziło ze 40 do 70 różnych ziół. Wtedy bowiem obowiązywała zasada, że im więcej, tym lepiej. Do tego tym trudniej było odgadnąć listę składników. Absynt też pewnie podciągnięto pod te same pryncypia.
Co do halucynogennych właściwości - czy też nie.
Akurat nie jestem ani smakoszem ani zwolennikiem, ani jednego, ani drugiego specyfiku. Stąd brak tu oceny mego podniebienia.
Dlatego w zeznaniu opieram się na poradach zaprzyjaźnionych konsyliarzy :-)
W sumie zawartość tekstu poświęcona jest przecież głównie Absyntowi.
Mam nadzieję, że czytający zaglądają także do komentarzy, więc przeczytają również Wasze sprostowanie :-)
Pierwsza receptura została opracowana w Szwajcarii. Początkowo stosowany był jako cudowny eliksir na wszelkie dolegliwości, zwłaszcza przeciwbólowo. Jednak znacznie większą popularność absynt zdobył na przełomie XIX i XX wieku we Francji, zwłaszcza pośród paryskiej bohemy artystycznej, dzięki której romantyczne skojarzenia z tym alkoholem trwają w kulturze masowej do dziś. U szczytu swojej popularności trunek został opisany jako niebezpieczny, silnie uzależniający narkotyk. Zawarty w piołunie tujon został oskarżony o większość szkodliwych skutków spożywania tego alkoholu. Do roku 1915 zakazano wytwarzania i sprzedaży w większości państw europejskich i w Stanach Zjednoczonych. Jednak żadne dowody nie wskazują na to, żeby absynt był bardziej niebezpieczny, czy w większym stopniu psychoaktywny, niż inne alkohole[1]. Wznowienie produkcji nastąpiło w początku lat 90. XX wieku, kiedy to państwa, należące do Unii Europejskiej zaczęły stopniowo zezwalać na produkcję i sprzedaż trunku.
OdpowiedzUsuńDziękuję za ciekawy komentarz :-)
OdpowiedzUsuńNiestety historia traci nieco na uroku...
OdpowiedzUsuń"Szewska pasja" była już wcześniej i wynikała z używanych przez szewców klejów.
No i proszę. Powoli zbiera się materiał na nową historyjkę. Dziękuję za wzmiankę :-)
OdpowiedzUsuńPS. A o co dokładnie szło. O kiepski gatunkowo klej, i skutkiem tego powstałą złość, czy o szał w wyniku wąchania jego oparów :-)
Próbowałam absyntu ale mi nie smakował albo nie umiem go docenić.Preferuję calvados od kiedy spełniłam takie literackie marzenie czytając Remarque'a.Jak brzydko Pan Anonimowy odarł ze skóry tak ładnie opowiedzianą historię.
OdpowiedzUsuńkwestią sporną wydaje się w tej dyskusji to, jak "wyobrażamy sobie" działanie halucynogenne i czym jest halucynacja. co do haszu, to niewątpliwe jest, że pod jego wpływem różne rzeczy się człowiekowi wydają. niedoświadczony użytkownik może być skłonny uwierzyć w to, co mu się nagle roi, a doświadczony potrafi się zdystansować, ponieważ wie, że własna psychika w coś go wkręca.
Usuńmożna uważać, że do halucynacji dystansu mieć nie sposób, ale przecież doświadczony użytkownik lsd ma dystans do tego, co się z nim dzieje pod wpływem.
tak więc nie sądzę, by dało się roztrzygnąć ten spór.
a zwrot "szewska pasja" być może sprowokował witkacego do napisania sztuki o szewcach-rewolucjonistach.
blog bardzo wciągający!
pozdrawiam
karobi
Trzeba umieć go podać xD
OdpowiedzUsuńświęta trójca ziół ABSYNTU to: anyż, fenkuł i PIOŁUN / to piołun nadaje właśnie absyntowi specyficzny smak tzn.jego ilość, ale "ściśle chroniona". I w zależności od kraju jego wytwarzania, są dodawane przeróżne zioła. A picie absyntu, to cały rytuał. Nie pije się go czystego z kieliszka, tylko przelewa lodowatą wodą przez ażurową łyżeczkę z kostką cukru w proporcjach 1:3, 1:5 lub 1:7. Istnieje "cudny" drink : wódka Kałasznikow,absynt,limonka i cukier. Natomiast koneserzy piją ze słodkim szampanem.
OdpowiedzUsuńDziękuję za interesujące uwagi. Na przyszłość proszę jednak wziąć pod uwagę, że anonimowych wpisów, zasadniczo nie zamieszczam.
UsuńPozdrawiam Tadeusz :-)
Robię w domu nalewki i absynt był również na mojej liście "do zrobienia". Było jednak jedno "ale" - brak destylatora. Ostatecznie skończyło się zakupieniem trunku w sklepie :-) Po wypiciu, z czystym sumieniem stwierdzam, że zdecydowanie wolę nalewki ziołowe robione w domowym zaciszu.
OdpowiedzUsuńPrzy trunkach wykonanych własnoręcznie jesteś pewna tego co jest w środku. To bardzo uspokaja :-)
UsuńRobiłem absynt w domu dwa razy,używając przepisu znalezionego w sieci.Z braku destylatora musiałem się ograniczyć do dekantacji roztworu i filtrowania go przez chusteczkę:) Dlatego piękny zielony kolor pozostał niezmieniony (produkt po destylacji jest bezbarwny).Piliśmy go w kilka osób i każdy potwierdził,że ma działanie inne niż zwykły alkohol(wyczuwało się "coś" jeszcze oprócz typowej "alkofazy").To faktycznie trochę przypominało THC ale było o wiele słabsze,takie bardziej lajtowe.Być może wypiliśmy go zbyt mało żeby poczuć intensywniejsze doznania;) Tym co spowalniało spożycie był niesamowicie gorzki smak nalewki,jak dla mnie wzorzec gorzkiego smaku:)Z tego co czytałem, destylacja zmniejsza gorycz,która pochodzi od piołunu,a co za tym idzie,także zawartość tujonu w roztworze.Czyli są plusy i minusy destylacji;) Stwierdziliśmy wtedy zgodnie,że gdyby nie owe "bohemiczne" oddziaływanie to nigdy byśmy tego nie pili,właśnie przez ten piekielnie gorzki smak(koniecznie popijać czymś słodkim;).
OdpowiedzUsuńDomowy wyrób nalewek i innych napojów alkoholowych to akurat nie należy do moich specjalności. Jednakowoż przypuszczam, iż kolejna destylacja doprowadzi jedynie do podniesienia zawartości alkoholu w końcowym efekcie.
Usuń