Polecana restauracja to chyba jedyny adres pod którym główną przyprawą podawanych dań jest absolutna świeżość surowca. Z tego względu nie wypada tam prosić o podanie przypraw bądź choćby właśnie cytryny!
Właściciel osobiście czeka na gości przed wejściem do swego królestwa. W dniach ciepłej pogody je się na świeżym powietrzu. |
Szef kuchni każdego dnia osobiście o 3 - 4 rano czeka w porcie na powracające z morza kutry. Bierze od rybaków tylko to co najlepsze i bez wyjątku podaje tylko tego samego dnia.
Nie musi daleko chodzić bo kanał portowy znajduje się dokładnie po drugiej stronie ulicy. |
Nie wiem co na zakończenie dnia robi z tym co mu zostaje ale przypuszczam, że to są minimalne ilości, które zagospodarowuje na potrzeby rodziny. Dość nadmienić, że nigdy nie napotkasz tam niczego odgrzewanego z poprzedniego dnia!
Zdarza się, że niewtajemniczeni goście proszą o podanie cytryny, soli, lub np. czosnku. Kelner wtedy odpowiada grzecznie, że takie dodatki są absolutnie zbyteczne ponieważ nie należy niszczyć oryginalnego smaku potrawy. Filozofią szefa kuchni jest zachowanie niczym nie skażonej natury.
Dlatego stosuje najwyżej odrobinę soli, oliwę wysokiej klasy i pachnącą ogrodem zieloną pietruszkę. I wystarczy!
Marano* - miasteczko a w zasadzie wioska rybacka architektonicznie nieco przypomina mini Wenecję. Także wnętrze lokalu jest jakby kopią tamtejszych restauracji. |
Co tam zamówiłem w deszczowe dni majowe
Na przekąskę przed przystawką koktajl z owoców morza. |
"Świerszcze" (cykady) morskie. Przyznam, że zamówiłem z ciekawości. Mnóstwo dłubania i mało jedzenia. Ale smakowo absolutnie OK. |
W ramach przystawki risotto z owocami morza (frutti di mare) |
Jako danie główne - dla mnie branzino (labrakas) z pieca ... |
... znajomi zamówili tą samą rybę w wersji z grilla z dodatkami. |
Do tego autentycznie boskie białe wino prosto z sąsiedniej winnicy.
Na deser już nie miałem miejsca.
Jak na miejscowe warunki ceny dość przystępne. Za pełny luksusowy obiad na trzy osoby z dwiema butelkami wyśmienitego wina zapłaciliśmy po 62 € na osobę.
Warto też zapytać o adres pobliskiej winnicy, w której restauracja się zaopatruje i w drodze powrotnej kupić parę kartonów doskonałego wina w cenie ok. 5 € za butelkę. Z mojego doświadczenia wino podobnej klasy w Polsce będzie kosztować 70 - 80 zł w sklepie. W restauracji pewnie się otrze o 200.
Polecam szczególnie osobom planującym urlopy nad północnym Adriatykiem:
w Grado, Lignano, Bibione bądź Caorle.
W sezonie z portu w Lignano Sabbiadoro do Marano pływa tramwaj wodny.
Taka większa motorówka dla ok. 30 i więcej pasażerów. Piękna 45 minutowa spacerowa wycieczka na drugą stronę Laguny. Szczególnie w słoneczne dni.
Dobrze jest przyjechać nieco wcześniej i dla zaostrzenia apetytu odbyć spacerek po tamtejszej starówce. Przy okazji w bocznych uliczkach można skosztować świeżo warzonego piwa z małego miejscowego browaru. Prawdą jest, że Włosi słyną bardziej z produkcji wina a nie piwa ale przyznam, że to miejscowe uznałem za warte grzechu.
W sezonie warto zadbać o rezerwację stolika w restauracji. Inaczej może być ciężko o miejsce albo trafić na dzień wolny od pracy.
O jednym warto pamiętać. Kto przyjechał statkiem z Lignano i pozostaje na kolacji nie może się spóźnić na ostatni wieczorny rejs, bowiem wtedy aż do rana następnego dnia nie ma żadnego innego połączenia.
Drogą lądową (licząc z Lignano) jest ok. 45 km. W połowie drogi Lignano - Latisana trzeba skręcić na wschód i w miejscowości Muzzana w prawo skręcić na Marano. Z tą uwagą, że kierowca będzie zmuszony popijać rybki wodą mineralną i może być mu żal.
Adres: Piazza Garibaldi, 1, 33050 Marano Lagunare UD, Włochy
Z góry wdzięczny za reportaż z doznanych wrażeń:
Tadeusz Gwiaździński
PS. W południe w ryneczku lub opodal portu rybackiego często można spotkać starszych mężczyzn ubranych w obszarpane robocze drelichy, wygrzewających się pod murami w promieniach słońca. Także przy wystawionych na zewnątrz stolikach małych barów.
Komu będzie się wydawać, że to są biedni ludzie niech wie, że będzie w ogromnym błędzie.
To zasadniczo są miejscowi milionerzy. Właściciele kutrów rybackich, którzy od czasu ogromnego wzrostu cen ryb "biją" potężną kasę. Tak naświetliła mi rzecz pewna miejscowa Włoszka. Nie wiem ile w tym prawdy ale brzmiało interesująco.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Anonimowe i uszczypliwie sformułowane komentarze będą automatycznie usuwane. Niedopuszczalne są także treści zawierające otwartą lub ukrytą reklamę firm lub produktów.